Po rajdzie Monte Carlo doszliśmy do wniosku, że przebiegł on tak samo jak w poprzedniej edycji czy i w Szwecji było tak samo? Tak, ale nie do końca. Dla przypomnienia w zeszłym sezonie miejscowy rozniósł konkurencje, tym razem również był najszybszy ale do powtórzenia takiej dominacji było daleko. Już pierwszy os na to wskazywał, Szwed zdołał wywalczyć zaledwie sekundę przewagi, co i tak przepadło w drugim odcinku a po trzecim tracił już do pierwszej Lancii trzynaście sekund, po czwartej mecie, która była jubileuszowym setnym występem Lancii, zdołał zniwelować tą różnice do nie całej sekundy, po to aby po piątym odcinku wywalczyć w końcu większą przewagę. Mistrzowski duet się jednak nie poddawał i szósty odcinek był na jego korzyść, jednak ta nie pozwoliła jeszcze odebrać prowadzenia. Można powiedzieć, że sytuacja wyklarowała się po siódmym osie - Kadojam niefortunnie przebił oponę i na mecie był stratny już prawie dwie minuty, co prawda honorowo odrobił w finalnym etapie przeszło pół minuty ale to nie zachwiało pozycji kierowcy Porsche. Zważywszy na powyższe wydarzenia w Grecji wszystko zacznie się od nowa, teraz mamy remis. Warto również pogratulować świerzakowi jakim jest Porsche, wygrywając rajd Szwecji awansował on w ogólnym rankingu wyprzedzając zespoły: Mini, Ford oraz Volkswagen.
Try Challenge Place app
A complete multiplatform system to make your life easier!